sobota, 4 października 2014

Pikachu~

Kolejny samotny wieczór.
Kolejna noc spędzona na rozmyślaniu.
Nienawidzę tego stanu.
Próbuję się wyrwać.
Nie wychodzi.
Wolontariat zaliczony.
Plany, plany, plany.
Mimo całego tego biegania,
za nie wiadomo czym i kim...
...czuję się samotna.
Brakuje mi kogoś.
Ale... czuje, że przeszkadzam.
Nie powinnam była nawiązywać z nikim kontaktu.
Dlaczego poczułam potrzebę napisania?
Bo widziałam jak on się czuł.
Potem pojawiła się kolejna osoba.
Zakochałam się.
Kolejny niewybaczalny błąd.
Błąd?
Przygoda?
Jak wszystko wokół mnie!
Dlaczego?
Nawet gdy na prawdę mi zależy?
Nawet wtedy.
Ehh...
Nie powinnam była rozpamiętywać.
Ale gdy kogoś potrzebuję...
nigdy go nie ma.
Dlaczego...?
Czy ktoś kiedyś zastanawiał się dlaczego jesteśmy?
Przecież i tak umrzemy.
Jesteśmy tylko chwilowo na ziemi.
Ale... wszystko się zmienia.
Tak szybko...
Czuję się jakbym stałą w miejscu.
Sama.
Samotna.
A Ty jesteś gdzieś daleko.
Nieosiągalny.





~by Amaya

czwartek, 18 września 2014

EHUE

Eh, siedzę już nad tą "pustką kartką" jakąś godzinę.
Źle się czuję. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Choruję.
Nie wiem co mam robić. 
Biorę garście leków.
Może troszkę pomagają...
Ale to an nic.
Mam nadzieję tylko, że mama pozwoli mi jechać w takim stanie do Warszawy.
Co prawda sama bym sobie nie pozwoliła, ale tak bardzo znowu chcę tam wrócić...
Nie chcę kolejny dzień siedzieć w domu, pod kołdrą, nie mogąc nic zrobić...
Właśnie dlatego wczoraj pojechałam rano do szkoły.
Wiem, załatwiłam się na amen. 
Ale nie chciałam siedzieć sama w domu.
Nie chciałam zacząć wspominać.
Chciałam mieć zajęcie...
Coś co pomoże mi nie myśleć o jednej jedynej osobie...
Ale nie powiodły się moje plany.
Po dwóch godzinach wróciłam ledwo do domu.
Cały dzień miałam gorączkę.
Co za durny organizm! 
Chociaż raz mógł współpracować...
Ale nie!
On wolał się rozchorować.
Przyjąć cholerną grypę, zamiast walczyć.
Co za upokarzające...
Przynajmniej dziś opadła gorączka.
Ale nie potrafię siedzieć pod kołdrą.
Mam dosyć.
Po prostu chciałabym znowu spotkać się ze znajomymi.
Nawet w szkole.
Nawet przeżyć durne lekcje R&M.
Ale nie siedzieć samej w czterech ścianach.
Wysprzątam swój pokój.
Ale co potem?
Porysuję?
Nie wiem co jest zadane... 
Na tę chwilę trwają jeszcze zajęcia.
Mam dosyć siebie. 
Nawet nie mam komu się wyżalić...
Death w szpitalu.
Natsumi zajęta pakowaniem się.
Tidzia leży chora, więc wole nie dokładać jej...
A reszta w szkole.
Cóż za cholerne życie, Ami.
Chyba pójdę spać, 
ewentualnie pooglądam anime.
Ehh....
Przynajmniej mogę z siebie to wyrzucić tutaj.
Taki plus.
A minus taki, że ktoś może to przeczyta...
Porażka.

Sayoo

~by Amaya

czwartek, 11 września 2014

B6: THE GAME

WITAJCIE
Uhh, po krótkiej przerwie wracam znowu... Ehh chyba często będę tak wracała, gdyż teraz szkoła. A jak zobaczyłam swój plan lekcji.... no nie ważne. Post dziś o czymś innym xD

***

Wyobraźmy sobie piątek rano - magiczny 15 sierpień. Wstaję, zbyt podekscytowana by spać (jak zawsze). Ładnie, pięknie pakuję się jak zwykle w ostatnim dniu. Wysiadając z autobusu pędzę jak szalona na pociąg gdyż ów pojazd jechał zbyt wolno... No cóż... 
W pociągu nie to, ze coś ale lekki nie ogar wśród ludzi, z którymi jechałam... Hicu (hej, hej~!) przesłała mi mocniejsze kawałki, jeśli chodzi o muzykę. Całą drogę emanowała wokół szalona energia. Nie wspomnę już o nie miłych chwilach podróży, które niestety się pojawiły. 
Wysiedliśmy na Dworcu Głównym. Koen znów pokazał swą nieogarniętą stronę. Ale gdy wreszcie dotarliśmy na odpowiedni przystanek, wsiedliśmy do metra i dojechaliśmy w miejsce pokazane na filmiku B-team. Potem ów piękny budynek jakim był Lewiatan, aż wreszcie poprzez polne drogi (?) dotarliśmy pod szkołę. Kolejkon! Aczkolwiek za długo w nim nie byliśmy, bo przepchnęliśmy się na początek - do znajomych. 
Po wejściu dostałam smycz! No i "przewodnik", identyfikator i opaskę na nadgarstek. Poszukaliśmy sleepa. Na początku na górnym piętrze, od strony boiska, czyli tylnego wyjścia. Aczkolwiek, zostawili mnie i Hicu podczas naszej nieobecności. Wróciłyśmy do naszej grupy. Zostały nam dwie godziny do rozpoczęcia conventu, więc malowałam skórę Meiki (cosplay Marceliny) 
Potem rozpoczął się panel coś ala "Stwórzmy wspólne opowiadanie". Dużo śmiechu, zabawy i wspólnej, chorej twórczości. Tak czy inaczej wole nie zdradzać szczegółów, co by nikt nie zwariował, albo umarł ze śmiechu. Mam nadzieję, że oryginalną wersję w końcu dostanę od prowadzącego, bo adres który nam podał okazał się błędny. 
Potem zabawa na ultrastarze.
O ile pamiętam później poszłyśmy z Hicu na Speed dating. Około 15-min nikt nie pojawiał się odpowiedzialny za panel. W końcu kilka ludzi jakoś ogarnęło to, ale ja w tym czasie siedziałam w sleepie, więc tylko Hicu brała w tym udział. Strasznie jej się podobało, więc przynajmniej tyle. Gdy nie było już miejsc poszliśmy grupką do sklepu. Wróciliśmy i w sumie zasnęłam. 
W sobotę nie było za bardzo co robić w dzień, więc ultrastar. Kupiłam też rajstopki-kotki i chodziłam z free hugs. Przytuliłam tyyyle osób, tyle cosplayerów i yaoi man'a! Never mind. 
Wieczorem udaliśmy się na koncert muzyki japońskiej, gdzie zaśpiewali cover mojego i Nastumi ulubionego zespołu! Linked Horizon! Tych, którzy nie znają, nie kojarzą powiem tylko, że opening do Ataku Tytanów jest właśnie ich autorstwa. Potem konkurs cosplay, który miał trwać 3h... A wyrobili się w 1,5h. Spoko. Potem Gaming Creepypasta - czyli coś na czym mogę spokojnie spać, gdyby nie krzyki ludzi. Czemu to takie straszne?! Nie rozumiem... Do tego bardzo sztuczny prowadzący... Stanowcze nie. 
Wróciłam i poszłam spać. 
W niedziele w sumie nad ranem wstałyśmy, kupiłam kilka rzeczy i spakowałam swoje rzeczy. Po godzinie 10:00 miałyśmy pociąg do Kielc. Zmęczone, ale szczęśliwe dotarłyśmy do miasta, gdzie z dworca odebrała mnie mama. 

***

Convent był nudny co prawda, bo mało było fajnych atrakcji. Dużo gier, dużo prawdziwych otaku którymi chyba my z Hicu i Wiewiórą nie jesteśmy. 
Kolejny convent: B-XmassCon 5! I mała niespodzianka - będzie cosplay, jeśli postaram się i zmotywuję do szycie ;-; 
Zdjęcia w kolejnym poście, przepraszam ;cc
Tidzia masz, specjalnie dla Ciebie~! ;3 Chyba nic nie pominęłam.
Sayooooooooo

~by Amaya


środa, 20 sierpnia 2014

STRAŻNICY GALAKTYKI

HEJA~!
Masz plan? Papugujesz, ja pierwszy miałem plan! 
Wczoraj byłam z moją powaloną bandą w kinie na.... jak głosi tytuł posta "Strażników Galaktyki"! 
Moim zdaniem jest to obiektywna (a może własnie i nie?) opinia, bo nie czytałam komiksu. 
W sumie relacja robiona dla przyjaciółki z wielkim dedykiem dla samej zainteresowanej, Tiga o Tobie mówię. xD
A więc tak: gdy po długich reklamach zaczęła rozgrywać się akcja: chłopiec słucha muzyki, podchodzi do niego dziadek. Zapytałam Hikari czy właściwie zaczął się już film. Odpowiedziała, że tak, więc pogrążyłam się w filmie. Łzy wezbrały we mnie, gdy Peter nie chciał złapać za dłoń swoją matkę. Potem go porwali i wtf? Nagle na scenę wychodzi całkiem inny, odmieniony aczkolwiek podobny do tamtego chłopca mężczyzna. Zaczyna tańczyć. Cała sala się śmiejee... w tym ja  Nie masz mikrofonu? Zrób go z jaszczura!
Dalej film się ciągnął swoim tempem. Zaskoczyły mnie efekty specjalne. I te piękne galaktyki! Charakteryzacja Nebuli i Gamory jest piękna. Mam nadzieje dostać w swoje łapki jakieś materiały na cosplay Gamory, ale to się jeszcze okaże w czasie, gdyż pewnie stwierdzę, że do niej nie pasuję. 
Star-Lord po prostu rozwalał sytuację, aczkolwiek umiał też przejąć inicjatywę. Cóż za wspaniały bohater. 
Ogółem może już nie spoilerując dodam tylko, że nie spodziewałam się, że Groot powie coś więcej niż "Ja jestem Groot". Tak wiem, pojechałam po całości spoilerem. Ale tak czy inaczej czekam na drugą część.
Szkoda, ze nie zostaliśmy na końcowy filmik zapowiadający drugą część. 
Według mnie warto wybrać się na ten film po to by się pośmiać, zachwycić się efektami całości filmu jak i wzruszyć się. W niektórych momentach film fantastycznie trzyma w napięciu. Są wspaniałe zwroty akcji!
 Film dostaje ode mnie 10/10 pkt. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Nawet do dubbingu.
W końcu to MY JESTEŚMY GROOT! 






~by Amaya


wtorek, 3 czerwca 2014

MAGNIFICON

~YO!
Magnificon udany, mimo minusów takich jak:
-organizacja niektórych paneli.
-za głośne atrakcje na korytarzach przez co na panelach, gdy otwierały się drzwi było głośno.
-złe żarcie xc
Poza tym było spoko. No ale zacznijmy od początku.
*sobota*
Zaspałam. W 10 minut zdążyłam ogarnąć się na tyle, aby w ogóle jechać na autobus. Jednak zdążyłam. W pociągu właściwie wszyscy zaczęli spać (fot. poniżej) ja się ogarniałam, a potem robiłam troszku zdjęć, usuwałam je, aby zrobić miejsce na relacje z Magnificonu. Gdy dojechaliśmy idąc na tramwaj/ autobus z 15 osób wsiadających w Kielcach zrobiło nas się około 40 osób. Ale dotarliśmy! Z daleka przywitał nas Kolejcon. Poznałam dwie dziewczyny, z czego jednej razem z Karoliną i Kamilem zepsuliśmy psychikę. W sumie chciałabym od niej moje zdjęcie w sukieneczce, gdyż specjalnie poszła ze mną do łazienki, abym się pokazała jej w sukience (nie ważne, że potem parę razy się spotkałyśmy) No ale jak już weszłam to było takie: gdzie teraz? Ponieważ weszłam jakimś cudem wcześniej troszku od Karo i Tottora (Kamila).Ale gdy wszystko było już gotowe, kawałek papieru był na nadgarstku a na szyi identyfikator poszliśmy zwiedzić budynek. Nie był on aż taki duży jak podejrzewałam ale i tak było ok, i była winda! Tak czy inaczej na głównej hali o nazwie "Wisła" kupiłam w sumie losy. Wygrałam raz coś słodkiego a dwa zakładkę. Resztę nagród otrzymałam od Tottora. W sumie potem nie działo się nic fajnego, bo były opóźnienia.... No a potem Musiałowski! Tutaj się nasłuchałam. Było fajnie. Potem kupiłam jego książkę, z autografem i wizytówką. Tyle wygrać! Nie wspominając, że książkę dostałabym za darmo, ale luz. xD. Potem Beczka = nudyyy na maxa i hejtowanie go, bo przynudzał.... Potem znów pokręciłam się po panelach, które były robione bez sensu i nie na temat. Podsumowując tego dnia do południa nie było co robić pomijając Mr.Jedi.. Po południu natomiast zrobili pokazy tańca NyanCata, Standard Cosplay i eliminacje do EuroCosplayu. Było extra! Krzesło Król wymiatał, a ja w pewnym momencie przysnęłam. (Na panelach też fajnie się spało) W między czasie jako, że się nie wyrabiali z czasem w końcu wpuścili na scenę Rikki! Cudownie śpiewa a jeszcze fajniej gra na swoim instrumencie (dodatkowo jest ładny). Nie ważne, że próba była całkowitą porażką ze strony techników.... Ale cały koncert super. (zdj. poniżej). Potem znów EuroCosplay. Też fajnie, ale zdjęć nie robiłam poszczególnym uczestnikom - za ciemno było a ja mam słaby aparat jeśli chodzi o fotografowanie nocą ;< Za to zdjęcie ze zwycięzcą jak najbardziej mam! Głupek wykorzystywał to, że był wyższy! xc Potem w końcu koncert HITTa. Co najśmieszniejsze spotkałam go kilka razy wcześniej ze stwierdzeniem "o Japończyk" i mijałam wiele razy na swej drodze. Jestem głupia bo nie poznaje ludzi nawet po twarzy xc. No ale koncert znów jak najbardziej udany. O ile na Rikki siedziałam tak na HITTo skakałam pod sceną. xD Artysta tańczył trzymając mnie za dłoń, często się uśmiechał, przybijał piątki i żółwiki, i chciał wciągnąć na scenę, ale moja krótka dłoń została zdominowana przez las rąk. A! Gdy fotograf chciał zrobić mu zdjęcie z nami, wszyscy nagle zaczęli macać go po tyłku, to wystawiłam dłoń, akurat w takim momencie, że złapał ją i pomacał razem naszymi dłońmi swój tyłek! Tyle wygrać 2. Popłakałam się dodatkowo. A na koniec koncertu wołał mnie za scenę. Gdy zaczęłam krzyczeć HITTo lub wysyłać mu serduszka - wszyscy zaczęli robić to samo..... Ładnie. Potem podpisał mi moją kupioną u niego płytę, przytulił, pogadał, przyniosłam mu herbatkę bąbelkową, podziękował i zaprosił na jutrzejszy meeting, a tak na prawdę była 2-ga w nocy więc..... xD Śmiechu było sporo. Potem w sumie przebrałam się, ogarnęłam, znalazłam znajomych i po prostu rozmawiając z Tottoro zasnęłam na krzesełku. Potem na podłodze spaliśmy i w ogóle - czad. Było zimno, bardzo zimno. I nie wygodnie ;c Także pierszy dzień nie byłby zbyt wygodny gdyby nie wspomniane 3 atrakcje.... 

*niedziela* 
Dzień Dziecka! W sumie nie otrzymałam życzeń od mamy gdy dzwoniła ale potem poprawiła isę dając mi słodycze xD Od razu muszę tutaj uprzedzić iż w Krakowie znowu po convencie nie byłam.... Bardzo się cieszę, gdyż w sumie spałam potem 12h. Ale wracając do drugiego dnia conventu... nie było zachwycająco. W sumie nie było fajnych paneli, no chyba oprócz meetingu z Rikki i HITTem. Na to tylko byłam w stanie zostać i jechać dopiero koło 14:30 a nie o 10:00 jak zwinęli się ludzie z Koenu xc Zostawiliście mnie, no ;<. Smutek. No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Wiewióra! Tak, fajnie było. Winda i chrupanie pocków na spotkaniu szczególnie z HITTem. Zresztą co do meetingów to Rikki śpiewała nam tradycyjną piosenkę z jej terenów. Gdyby tylko nie hałasy z korytarzy byłoby super, extra, świetnie... xD Ale nie ma rzeczy idealnych. xc Na spotkaniu HITTa opowiadał on o sobie. Zadawałam w sumie najwięcej pytań.. No ale to normalne..n Dałyśmy im z Wiewiórą po fanarcie.... Ucieszyła się Rikki najbardziej xD. Plus zrobili sobie z nami zdjęcie wszyscy i wyszło, że jestem wyższa od Japoneczki. Potem szybko autografy na książce i poczłapałyśmy na pociąg wraz z Tottoro. Z takich ciekawostek to to, że ludzie się na nas w pociągu dziwnie patrzyli ale to chyba norma.

Także jeśli chodzi o convent było bardzo fajnie, mimo powyższych minusów. A relacje były pisane pod wpływem przymusu i szybkiego kończenia gdyż Dante i Natsumi nie daliby mi skończyć. Poza tym i tak zostałam już przez nich zmolestowana, pozbawiona stanika i wymacan xc Nawet biedny Kamil sobie poszedł spać.... Ale teraz zamierzam iść spać.... albo poczytać 3 tom Kobatu. 
Tak więc bardzo dziękuję wszystkim za fajny convent, ale i tak mam pretensje, że mnie nie obudzili na zimne ognie ;< 
Dobranoc~!
~~

na dzisiaj tylko Helperzy.
Amaya jest zmęczona.

~by Amaya