czwartek, 18 września 2014

EHUE

Eh, siedzę już nad tą "pustką kartką" jakąś godzinę.
Źle się czuję. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Choruję.
Nie wiem co mam robić. 
Biorę garście leków.
Może troszkę pomagają...
Ale to an nic.
Mam nadzieję tylko, że mama pozwoli mi jechać w takim stanie do Warszawy.
Co prawda sama bym sobie nie pozwoliła, ale tak bardzo znowu chcę tam wrócić...
Nie chcę kolejny dzień siedzieć w domu, pod kołdrą, nie mogąc nic zrobić...
Właśnie dlatego wczoraj pojechałam rano do szkoły.
Wiem, załatwiłam się na amen. 
Ale nie chciałam siedzieć sama w domu.
Nie chciałam zacząć wspominać.
Chciałam mieć zajęcie...
Coś co pomoże mi nie myśleć o jednej jedynej osobie...
Ale nie powiodły się moje plany.
Po dwóch godzinach wróciłam ledwo do domu.
Cały dzień miałam gorączkę.
Co za durny organizm! 
Chociaż raz mógł współpracować...
Ale nie!
On wolał się rozchorować.
Przyjąć cholerną grypę, zamiast walczyć.
Co za upokarzające...
Przynajmniej dziś opadła gorączka.
Ale nie potrafię siedzieć pod kołdrą.
Mam dosyć.
Po prostu chciałabym znowu spotkać się ze znajomymi.
Nawet w szkole.
Nawet przeżyć durne lekcje R&M.
Ale nie siedzieć samej w czterech ścianach.
Wysprzątam swój pokój.
Ale co potem?
Porysuję?
Nie wiem co jest zadane... 
Na tę chwilę trwają jeszcze zajęcia.
Mam dosyć siebie. 
Nawet nie mam komu się wyżalić...
Death w szpitalu.
Natsumi zajęta pakowaniem się.
Tidzia leży chora, więc wole nie dokładać jej...
A reszta w szkole.
Cóż za cholerne życie, Ami.
Chyba pójdę spać, 
ewentualnie pooglądam anime.
Ehh....
Przynajmniej mogę z siebie to wyrzucić tutaj.
Taki plus.
A minus taki, że ktoś może to przeczyta...
Porażka.

Sayoo

~by Amaya

czwartek, 11 września 2014

B6: THE GAME

WITAJCIE
Uhh, po krótkiej przerwie wracam znowu... Ehh chyba często będę tak wracała, gdyż teraz szkoła. A jak zobaczyłam swój plan lekcji.... no nie ważne. Post dziś o czymś innym xD

***

Wyobraźmy sobie piątek rano - magiczny 15 sierpień. Wstaję, zbyt podekscytowana by spać (jak zawsze). Ładnie, pięknie pakuję się jak zwykle w ostatnim dniu. Wysiadając z autobusu pędzę jak szalona na pociąg gdyż ów pojazd jechał zbyt wolno... No cóż... 
W pociągu nie to, ze coś ale lekki nie ogar wśród ludzi, z którymi jechałam... Hicu (hej, hej~!) przesłała mi mocniejsze kawałki, jeśli chodzi o muzykę. Całą drogę emanowała wokół szalona energia. Nie wspomnę już o nie miłych chwilach podróży, które niestety się pojawiły. 
Wysiedliśmy na Dworcu Głównym. Koen znów pokazał swą nieogarniętą stronę. Ale gdy wreszcie dotarliśmy na odpowiedni przystanek, wsiedliśmy do metra i dojechaliśmy w miejsce pokazane na filmiku B-team. Potem ów piękny budynek jakim był Lewiatan, aż wreszcie poprzez polne drogi (?) dotarliśmy pod szkołę. Kolejkon! Aczkolwiek za długo w nim nie byliśmy, bo przepchnęliśmy się na początek - do znajomych. 
Po wejściu dostałam smycz! No i "przewodnik", identyfikator i opaskę na nadgarstek. Poszukaliśmy sleepa. Na początku na górnym piętrze, od strony boiska, czyli tylnego wyjścia. Aczkolwiek, zostawili mnie i Hicu podczas naszej nieobecności. Wróciłyśmy do naszej grupy. Zostały nam dwie godziny do rozpoczęcia conventu, więc malowałam skórę Meiki (cosplay Marceliny) 
Potem rozpoczął się panel coś ala "Stwórzmy wspólne opowiadanie". Dużo śmiechu, zabawy i wspólnej, chorej twórczości. Tak czy inaczej wole nie zdradzać szczegółów, co by nikt nie zwariował, albo umarł ze śmiechu. Mam nadzieję, że oryginalną wersję w końcu dostanę od prowadzącego, bo adres który nam podał okazał się błędny. 
Potem zabawa na ultrastarze.
O ile pamiętam później poszłyśmy z Hicu na Speed dating. Około 15-min nikt nie pojawiał się odpowiedzialny za panel. W końcu kilka ludzi jakoś ogarnęło to, ale ja w tym czasie siedziałam w sleepie, więc tylko Hicu brała w tym udział. Strasznie jej się podobało, więc przynajmniej tyle. Gdy nie było już miejsc poszliśmy grupką do sklepu. Wróciliśmy i w sumie zasnęłam. 
W sobotę nie było za bardzo co robić w dzień, więc ultrastar. Kupiłam też rajstopki-kotki i chodziłam z free hugs. Przytuliłam tyyyle osób, tyle cosplayerów i yaoi man'a! Never mind. 
Wieczorem udaliśmy się na koncert muzyki japońskiej, gdzie zaśpiewali cover mojego i Nastumi ulubionego zespołu! Linked Horizon! Tych, którzy nie znają, nie kojarzą powiem tylko, że opening do Ataku Tytanów jest właśnie ich autorstwa. Potem konkurs cosplay, który miał trwać 3h... A wyrobili się w 1,5h. Spoko. Potem Gaming Creepypasta - czyli coś na czym mogę spokojnie spać, gdyby nie krzyki ludzi. Czemu to takie straszne?! Nie rozumiem... Do tego bardzo sztuczny prowadzący... Stanowcze nie. 
Wróciłam i poszłam spać. 
W niedziele w sumie nad ranem wstałyśmy, kupiłam kilka rzeczy i spakowałam swoje rzeczy. Po godzinie 10:00 miałyśmy pociąg do Kielc. Zmęczone, ale szczęśliwe dotarłyśmy do miasta, gdzie z dworca odebrała mnie mama. 

***

Convent był nudny co prawda, bo mało było fajnych atrakcji. Dużo gier, dużo prawdziwych otaku którymi chyba my z Hicu i Wiewiórą nie jesteśmy. 
Kolejny convent: B-XmassCon 5! I mała niespodzianka - będzie cosplay, jeśli postaram się i zmotywuję do szycie ;-; 
Zdjęcia w kolejnym poście, przepraszam ;cc
Tidzia masz, specjalnie dla Ciebie~! ;3 Chyba nic nie pominęłam.
Sayooooooooo

~by Amaya