niedziela, 15 marca 2015

ADAMS

WITAJCIE!
Tak zlinczujcie mnie za ten post. Ugh wiem, wiem, zaniedbuje blogi, ale poważnie tak dużo się dzieje teraz, że powoli nie ogarniam. Jednak za to będziecie mieli normalną relacje chyba xD O ile moje blogi można nazwać w ogóle nazwać normalnymi, ogarniętymi etc. Dobrze, postaram się ze wszystkich sił to wszystko po nadrabiać, zmienić wygląd blogów by nie były takie okropne, proste, tajemnicze i mroczne. Ale nie o tym, znowu się rozgaduje. Zabij mnie ktoś. ;-; 
* * *

Koncert, no cóż. Po cosplayu wstałam, moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Grzecznie podeszłam pod scenę. Spotkałam tam moją starą znajomą poznaną na koncercie An Cafe! To było takie piękne. Stałam sobie w drugim rzędzie, torba mi trochę przeszkadzała przez cały koncert, w połowie dopiero wepchnęłam ją pod scenę ale to nieistotne szczegóły. 
Menadżerka okazała się przesympatyczną osobą. Powiedziała nam kilka słów nawet po polsku, co było fajne pod tym względem, że mówiła te słowa na prawdę ładnie. 
Po pół godziny (a może mniej) cały tłum krzyczał nazwę zespołu. Pierwszy na scenie pojawił się Shota, a potem Adam. 
Muzyka była świetna, mimo tego, że chłopaki promują homo-seksualność. Nie wiem jak inaczej to nazwać. W końcu tak właśnie jest, w swoich wywiadach mówią, że tworzą historię o dwóch Adamach. Stąd ADAMS, ale czy muszą przez to pokazywać, jak się kochają lub też na pokaz to robić? Nie sądzę. Bez tego tez by byli super. Mimo wszystko skoro to lubią, to ja nie mam nic przeciwko. Liczy się, że tworzą dobrą muzykę. 
Love Me porusza dogłębnie tych, którzy wiedzą co nie co o miłości, a i można tam dostrzec ile pracy wkładają w to wszystko chłopaki. 
Wracając do koncertu: gdy znalazłam się jakimś cudem w pierwszym rzędzie, Adam się do mnie uśmiechał, znowu bawiłam się świetnie trzymając każdego z nich za dłoń. Może zabrzmię teraz znowu jak psychofanka, jednak cieszy mnie gdy artyści robią takie rzeczy. Nie boją się swoich fanów i mają z nimi dobry kontakt. Tak też było w przypadku ADAMS. W pewnym momencie Adam uklęknął akurat przede mną i mnie przytulił. Tłum rzucił się oczywiście w naszym kierunku i zostałam dosłownie obrzucona rękami fanek. Shota tańczył ze mną za rączkę, co też było fantastyczne, bo raczej nie podchodził tam, gdzie ja akurat stałam. 
Ahh, ogólnie koncert bardzo mi się podobał. Oprócz faktu tego, że na jednej z piosenek Street Team miał dla nich róże, owszem Adam je pozbierał, ale odłożył je na jeden z głośników i nie zabrał ze sobą. Przykre.
Po koncercie miałam niedosyt muzyki. Popłakałam się fakt, ale to były takie piękne chwile... 
Następnego dnia miał być z nimi meeting. Wybrałam się na niego z koleżanką. Tłum przed wejściem pokazywał mi, jak bardzo ADAMS są lubiani. Na koncercie była cała sala zapełniona, więc też się ucieszyłam. Chłopaki odpowiedzieli na kilkanaście pytań. Dowiedziałam się, że np.: na koncercie w Rosji nie będzie im można mówić o homoseksualizmie, a nawet ich występ będzie dla ludzi pełnoletnich. W sumie rozumiem to. 
Pod koniec spotkania połamali sobie trochę język mówiąc po polsku. Ale udało im się powiedzieć "kocham cię" za co im gratuluje. 
Kupiłam sobie singiel Dizzy Love, podpisali mi go, wymieniliśmy uściski i kilka słów po angielsku, tak mój angielski taki dobry, że się dogadaliśmy. Ale ci, co wiedzą, co to było niech zatrzymają dla siebie ;) Po tym wszystkim rozemocjonowana poszłam sobie do przyjaciółki, która powiedziała mi, że kopnęła przypadkiem jednego z chłopaków. Mój śmiech nie miał końca, oj tak. 
Także koncert też bardzo wysoko oceniam. 
Żałuję, że nie ma już VIP'ów na ich koncert w Warszawie, czy we Wrocławiu, bo chętnie bym wróciła do tych chwil. Acz jako VIP, nie zwykły uczestnik!


*chwila gdy nie ma mnie jeszcze w pierwszym rzędzie xcc*




*Zdjęcia nie są robione przeze mnie.*

~Amaya